Autor: Zbigniew Masternak
Tytuł: Książę bez ziemi
Wydawca: Wydawnictwo Paśny Buriat
Rok wydania: 2021
Od wydawcy:
„Za siedmioma górami, za siedmioma morzami, w biednej podkieleckiej wsi, u podnóża Łysej Góry zwanej także Świętym Krzyżem, żyje chłopiec, z głową pełną świętokrzyskich klechd i podań, opowieści o demonach, strzygach, czarownicach i tajemnych pogańskich obrzędach, w świat których od najmłodszych lat wprowadza chłopca matka. Bo na biednej podkieleckiej wsi, z której równie daleko do Paryża, jak i do Radomia czy Warszawy, gdzie ludzie żyją swoim własnym rytmem, zanurzeni w swoim własnym świecie, ucieczka w baśń, mit i opowieść to czasami jedyny ratunek przed szaleństwem.
Razu pewnego nadchodzi ten dzień, gdy chłopcu opowieść przestaje wystarczać i postanawia sprawdzić, co jest po drugiej stronie góry gór i czy prawdą jest, że ziemia to płaski kamień, ustawiony na czterech ogromnych żółwiach… Wyrusza więc w podróż, w jaką każdy z nas wyrusza, wyrwany ze świata dziecięcych klechd i marzeń, lecz nie każdemu z nas dane jest po drodze spotkać i miłość życia, i mafiosów, i Chrystusa kandydującego na urząd prezydenta Polski…
I o tym właśnie jest ta powieść… O zmyśleniu i prawdzie, i życiu między nimi, o jawie i śnie i codziennym zmaganiu się z losem… Co jest jawą, a co snem, co prawdą, co zmyśleniem? Ja nie wiem… I dlatego powieść Zbigniewa Masternaka tak mnie urzeka i wciąga…
Jest w tym pisaniu coś magicznego, co przykuwa uwagę od pierwszych do ostatnich zdań, jakiś rys bezpretensjonalności, nieudawania i szczerości, tak niezwykły w świecie gier, masek i póz… Może chodzi o to, że bohater powieści Masternaka – w świecie, w którym wszyscy powinni sobie radzić – najzwyczajniej sobie w nim nie radzi? A jednak jego życie nie polega na ucieczce, lecz na codziennym łataniu dziur w łajbie i oddalaniu momentu katastrofy… Może to właśnie o to chodzi? Bo może siebie po prostu widzimy? Możemy na chwilę zdjąć facebookowe maski i przejrzeć się w prozie Masternaka jak w lustrze, a jednocześnie schować się i powiedzieć: nie… To nie ja… To świętokrzyska klechda i bajanie…
Piotr Brysacz, dziennikarz, dyrektor artystyczny festiwalu literackiego Patrząc na Wschód”