Że pokocham tę książkę od pierwszej strony, a właściwie pierwszego zdania, nie miałam żadnych wątpliwości. Nie znam osoby, która nie kocha miłością bezgraniczną „Mikołajka” René Goscinnyego i Jean-Jacques’a Sempégo. A opowieść o „Marcelku” do przeczytania której chcę Was zachęcić to dzieło Sempé’go (tym razem bez udziału drugiej połowy duetu), stworzone w 1969 r., dziesięć lat po publikacji pierwszego tomu serii o Mikołajku. Na naszym rynku, książka ukazała się w przekładzie Magdaleny Talar dosłownie przed chwilą (2019) w Znak Emotikon, i muszę przyznać, że określenie – „książka-perełka” zamieszczone przez wydawcę w blurbie nie jest w żaden sposób przesadzone.
Marcelek Kamyczek, tytułowy bohater książki, zmaga się z pewną przykrą przypadłością – „czerwieni się z byle powodu” i właściwie bezustannie, no, może poza chwilami kiedy – według innych – byłoby to wskazane. Ot, taka przewrotność losu. Życie z takim problem, przyznajcie sami, nie należy do najłatwiejszych. Ale kiedy Marcelek myśli, że nic dobrego w życiu już go nie spotka, i żadna wróżka i najzdolniejszy lekarz mu nie pomogą, poznaje kogoś kto też ma problem i to też nie byle jaki. Co się dzieje w takiej sytuacji? Otóż, rodzi się bezinteresowna, szczera przyjaźń, dzięki której, nasz bohater zaczyna postrzegać świat jako miejsce pogodne i otwarte na nowe możliwości. Ale to nie koniec opowieści… w życiu Marcelka dojdzie do niespodziewanego, dramatycznego zwrotu akcji, jednak o tym już nie opowiem, żeby nie psuć Wam przyjemności z lektury.
Spytacie zapewne do kogo ta książka jest skierowana? Myślę, że podczas czytania dobrze bawić się będą zarówno dzieci jaki i dorośli, ale zdradzę Wam też tajemnicę. Historia o wiernej, niekończącej się przyjaźni połączy we wspólnej lekturze pokolenia.
Dodam jeszcze, że niezaprzeczalnym urokiem opowiadania jest jego strona edytorska – estetyczna, funkcjonalna, harmonijnie łącząca typografię z układem strony, tekst z ilustracją czyli charakterystyczną, subtelną, pełną humoru kreską Sempégo.
A.P.